"Yo siento que tu compañia
Es el mejor regalo que me dio la vida
La fuerza que me empuja a seguir adelante
De todo lo que tengo es lo más importante"
~ Estoy contigo, Alex, Jorge y Lena
Jest źle, jest coraz
gorzej.. Minęło już dziesięć dni od wypadku, lekarze zrobili już wszystko, co
mogli, a on nadal nie chce się obudzić. Powoli tracę nadzieję, wiem, że nie
powinnam, ale nie potrafię. Siedzę z nim godzinami, mówię do niego, a on nic.
Tak bardzo bym chciała żeby się wreszcie obudził, tym bardziej teraz, gdy wiem,
że..
Mijałam tak dobrze znane mi
korytarze, pielęgniarki siedzące w swoim pokoiku. Od tamtego dnia szpital stał
się moim drugim domem, albo i nawet pierwszym, bo to tu spędzam całe dnie.
- Carlota, mogę Cię prosić
na chwilę. – usłyszałam głos lekarza Ramosa, odwróciłam się i zobaczyłam go
podbiegającego do mnie.
- Jasne. Coś się stało?
- Nie chcę cię okłamywać,
nie jest dobrze. Od trzech dni jego wyniki są coraz gorsze, serce pracuje coraz
wolniej.
- Czy to znaczy, że.. –
wyszeptałam i pojedyncza łza spłynęła mi po policzku.
- Jeżeli się nie obudzi do
końca tygodnia, a wyniki nadal będą się pogarszać to jego życie będą
powstrzymywać tylko i wyłącznie maszyny. Próbowałem wszystkiego.
- Wiem. – powiedziałam
krztusząc się łzami.
- Przykro mi. – położył mi
dłoń na ramieniu i delikatnie ścisnął. – Idź do niego.
W odpowiedzi potrząsnęłam
tylko głową i wyminęłam go. Nadusiłam na klamkę i weszłam do sali Sergio. Byłam
wściekła, zdesperowana i bezsilna.
- Co ty sobie cholera
wyobrażasz?! – krzyknęłam i rzuciłam torebką w szafkę. – To nie jest już
śmieszne, nigdy nie było. Mam dość twojego beznadziejnego poczucia humoru!
Obudź się. – cały czas krzyczałam. – Nie możesz mnie zostawić, słyszysz?! Nie
teraz, gdy.. musimy porozmawiać Sergio. – usiadłam na krzesełku obok i zrobiłam
kilka głębokich wdechów żeby się uspokoić. Chwyciłam dłoń piłkarza i położyłam
na swoim brzuchu. – Jestem w ciąży. Musisz się obudzić. – szepnęłam i kolejne
łzy spłynęły po moich policzkach. – Nie poradzę sobie bez ciebie. – położyłam
jego rękę z powrotem na łóżku i mocno ścisnęłam. – Obudź się. Jak nie dla mnie,
dla Alexy, dla naszego maleństwa, dla piłki, fanów czy przyjaciół to obudź się
dla siebie. Przecież tyle chciałeś jeszcze zrobić. Obudź się dla siebie,
proszę.. – szepnęłam. Po chwili poczułam jak Sergio ściska moją rękę. Serce
zaczęło bić mi szybciej
- Doktorze! - krzyknęłam szybko. Lekarz zjawił się w sali
kilka sekund później. – Proszę spojrzeć. Uścisnął mnie. – odpowiedziałam z
uśmiechem pełnym nadziei. Nagle powieki mojego ukochanego zaczęły się podnosić,
delikatnie, najpierw jedna, po chwili druga.
- Przepuść mnie, proszę. –
odsunęłam się kilka kroków do tyłu a Antonio podszedł do leżącego piłkarza i
poświecił mu światełkiem w oczy. – Reaguje. – odpowiedział z uśmiechem. – Dzień
dobry Sergio. Jeżeli mnie słyszysz zamrugaj. – poprosił a mój narzeczony to
zrobił. – Miałeś wypadek, jesteś w szpitalu. – powiedział spokojnie w stronę
Andaluzyjczyka - Dobra robota. – poklepał mnie po plecach i posłał przyjazny
uśmiech. – Za pięć minut zabiorę go na badania. Przywitaj się z nim.
Nie musiał mówić dwa razy.
Podeszłam do Sergio i złożyłam krótki pocałunek na jego ustach. Usiadłam na
brzegu łóżka i się do niego przytuliłam.
- Ale mnie nastraszyłeś.
Stęskniłam się za Tobą. – spojrzałam w jego ciemne tęczówki. – Kocham cię.
- Ja ciebie też. –
wyszeptał.
- Słyszałeś jak do Ciebie
mówiłam?
- Nie.
- No to będziemy musieli
pogadać, ale to potem. Teraz najważniejsze jest żebyś wrócił do zdrowia. –
cmoknęłam go w czubek nosa i po chwili w sali zjawiły się pielęgniarki.
- Dobrze, że się już Pan
obudził Panie Ramos. – powiedziała jedna z uśmiechem. – Zabieramy Pana na
badania.
- Poczekam na ciebie. –
szepnęłam mu na ucho i wyszłam z pokoju. Wzięłam telefon do ręki i pierwsze, co
zrobiłam to zatelefonowałam do Ikera. Casillas aż krzyknął z radości, gdy
usłyszał nowinę. Łza szczęścia spłynęła mi po policzku. Teraz wszystko będzie
już dobrze, musi!
***
To chyba cud, moja mała do
mnie wróciła! Jestem najszczęśliwszym facetem na świecie. Dzisiaj wychodzę ze
szpitala, w końcu. Stęskniłem się za swoim łóżkiem, ale chyba bardziej za
towarzystwem w nim. Nadal do mnie nie dociera, że Carlota mi wybaczyła. Anioł
nie kobieta.
Siedzieliśmy z Car w mojej sali,
gdy przyszedł Antonio, przemiły człowiek. Bardzo się cieszę, że to właśnie on był
moim lekarzem.
- Mógłbym powiedzieć, że szkoda,
że nas opuszczasz, bo bardzo lubiłem Twoich kumpli, co hurtowo tu przychodzili
cię odwiedzać, ale za długo już tu leżałeś. Czas wracać do domu Sergio. Za
tydzień zapraszam na kontrolę. I ani mi się waż przeciążać tą nogę! –
powiedział z szerokim uśmiechem.
- Wiem, pamiętam. Trujecie
mi o tym od tygodnia. – odpowiedziałem ze śmiechem.
- Bo się o ciebie martwimy.
– powiedzieli równo i zaczęli się śmiać.
- Będziesz w dobry rękach.
Do zobaczenia za tydzień. – dodał i podał mi kartkę z wypisem.
- Do domu! – krzyknąłem i
poderwałem się z miejsca.
- Nie zapomniałeś o czymś?
– powiedziała i słodko się uśmiechnęła.
- No tak, moje dwie nowe
przyjaciółki. – zrezygnowany chwyciłem za kule i w towarzystwie Carloty
wyszedłem ze szpitala. Przed głównym wyjściem stało stado dziennikarzy, mała
uśmiechnęła się do mnie pokrzepiająco i stanęła za mną. Grupka podbiegła do
mnie z mikrofonami i tysiącem pytań.
- Jak się czujesz? –
zapytał jeden z mężczyzn.
- Wyśmienicie, miałem
cudowną opiekę. Teraz wracam do domu nacieszyć się narzeczoną i córką.
- A co z piłką?
- Nie wiem, na razie kość
musi się zrosnąć. Mam nadzieję, że nie będzie komplikacji. Lekarze mówią, że
jeżeli wszystko pójdzie tak jak jest w planach i z wynikami będzie wszystko w
porządku to na początku września powinienem wrócić do normalnych treningów.
- Czyli ominie cię presezon
i pierwsze miesiące gry?
- Tak. Jednak postaram się
wrócić najszybciej jak to będzie możliwe. Jeżeli się uda, będę gotowy na
starcie z Barceloną. – powiedziałem z uśmiechem. – A teraz wybaczcie, ale chcę
wreszcie wrócić do domu.
Dziennikarze podziękowali
mi za krótką rozmowę i pozwolili przejść do czarnego audi Ikera.
Dni mijały, a ja siedziałem
w domu i się nudziłem. Gdy pomyślałam sobie, że chłopaki trenują to krew mnie
zalewała. Wiem, że nie mogę, ale kurde no! Jeszcze moja mała, co chwilę gdzieś
wychodzi, a to do pracy, a to na zakupy, czy spotkać się z dziewczynami. Jak
dla mnie to mogłaby siedzieć ze mną cały czas.
- Kochanie mogę cię o coś
prosić? – zapytałem ścierającą kurze Carlotę.
- Co tym razem? –
westchnęła. Przez tą moją nogę nie mogłem się za bardzo ruszać, więc o wszystko
prosiłem moją miłość.
- Tylko nie krzycz.
Chciałbym pojechać jutro na trening chłopaków. Proooszę. – zrobiłem maślane
oczy.
- Miałeś się z domu nie
ruszać bez potrzeby.
- Ale to jest ważne.
Chciałbym się przywitać i podziękować.
- No dobrze, ale jadę z
tobą.
- Dziękuję, a teraz chodź
tu do mnie. – złapałem ją za rękę i przyciągnąłem do siebie. Przegarnąłem
kosmyk jej blond włosów i pocałowałem. – Stęskniłem się za tym.
- Nie możesz się
przemęczać. – uderzyła moją dłoń, która wędrowała pod jej brązowy top.
- Pytałem się Antonia,
pozwolił. – odpowiedziałem z cwaniackim uśmieszkiem.
- Głupek.
- Co w tym złego, że chcę
się kochać ze swoją narzeczoną. – wzruszyłem teatralnie ramionami - To jak
będzie?
- Musimy pogadać Sergio. –
powiedziała poważnie. Robi się groźnie.. Wstała z miejsca i podeszła do szafki.
Wyjęła z niej coś i wróciła na miejsce. Podała mi zdjęcie i powiedziała –
Jestem w ciąży, drugi miesiąc. – spojrzałem na usg, na nią i z powrotem na usg.
Przez chwilę nie docierało do mnie to, co przed chwilą powiedziała.
- Będziemy rodzicami?
- Tak.
Mocno ją przytuliłem, a
następnie pocałowałem. Będę ojcem! Tym razem takim z krwi i kości, będę się Carlotą
opiekować w czasie ciąży, będę przy porodzie, wybiorę imię, będę nocami wstawać
i usypiać nasze maleństwo! Będę pełnoetatowym tatusiem!
- Tak bardzo się cieszę!
Car to najpiękniejsza wiadomości jaką w życiu usłyszałem. - byłem taki
szczęśliwy, najchętniej zacząłbym skakać z radości.
- Pierwszy raz ci to powiedziałam,
gdy byłeś w śpiączce, bałam się, że zostanę z tym sama, ale chwilę później się
obudziłeś. To maleństwo jest dla mnie jak cud, mały cud, dzięki któremu się
obudziłeś. – powiedziała ze łzami w oczach. – Kocham cię Sergio.
- Ja ciebie też Car,
najmocniej na świecie. Kocham was. – delikatni się uśmiechnąłem i pocałowałem
jej brzuszek. – Już wiem jak je nazwiemy. – powiedziałem dumny ze swojego
pomysłu – Kochanie, co powiesz na Milagros? Jak cud. Nasz mały cud.
- Przepięknie.
- A jak będzie chłopiec to
będzie Sergio Junior.
- Dobrze. Będzie Junior.
Bardzo cię kocham. – wtuliła się w moje ramię i chwyciła moją dłoń.