Po dwóch pięknych dniach spędzonych na Majorce nadszedł
czas powrotu do rzeczywistości. Poranny lot do Madrytu minął bardzo szybko, pewnie,
dlatego, że cały czas rozmawiałem, żartowałem i śmiałem się z mojej
narzeczonej. Cholera jak to brzmi! Chłopaki już się ze mnie nabijają, że
wiecznie żyjący bez zobowiązań Ramos chce się ustatkować. Kobiety mają dar
zmieniania mężczyzn. Teraz nie zależy mi tylko na wygranym meczu, ale na
szczęściu mojej księżniczki. Ona jest najważniejsza. Nawet najgorszy dzień może
stać się piękny pod wpływem jej uśmiechu.
Siedzieliśmy na tylnim
siedzeniu, wtuleni w siebie jadąc zakorkowanymi ulicami Madrytu do domu. Biała
taksówka charakterystyczna dla stolicy Hiszpanii powoli przesuwała się do
przodu.
- Przepraszam, że
przeszkadzam, ale pan Ramos prawda? – zapytał taksówkarz odwracając się do nas.
- Nic się nie stało.
Tak, miło mi. – uśmiechnąłem się do grubszego mężczyzny i podałem mu rękę.
Gościa lekko zamurowało. Po chwili uścisnął moją rękę i szczęśliwy
odpowiedział.
- To wielki honor
podwozić państwa do domu. Żona mi nie uwierzy, a syn to już w ogóle.
- Ile syn ma lat?
- Dwanaście. Uwielbia
Real, tak go wychowałem. Od małego oglądał z nami mecze. – mówił z takim
zafascynowaniem w głosie, moja mała ledwo powstrzymywała się od śmiechu. Po
drodze Luisio, w końcu dowiedziałem się jak ma na imię, wypytywał mnie jeszcze
o wiele rzeczy związanych z klubem, z piłką i inne dziwne rzeczy. Po pół
godzinie dojechaliśmy pod nasz apartamentowiec, wyjąłem z bagażnika dwie
walizki i poprosiłem taksówkarza żeby chwilkę poczekał. Od razu po wejściu do
mieszkania udałem się do garderoby, wyjąłem z szafki domową koszulkę
Królewskich z moim nazwiskiem i szybko machnąłem czarnym markerem dedykację. W
szuflady wyjąłem trzy bilety na czarną godzinę i uradowany zbiegłem na dół.
- Mam nadzieję, że syn
się ucieszy. – powiedziałem wręczając mu prezenty. Jego oczy momentalnie
przybrały postać pięciozłotówek. – Jak następnym razem będę potrzebował
taksówki to wiem gdzie dzwonić. Do zobaczenia Luisio. – dodałem z uśmiechem.
- Dziękuję Sergio,
bardzo dziękuję. – powiedział prawie się kłaniając. – Do zobaczenia.
Jeden drobny gest, a
ile szczęścia. To chyba najbardziej uwielbiałem w swojej pracy, mogłem
uszczęśliwiać ludzi swoją grą i tyle. Niesamowite!
Zadowolony wróciłem do
mieszkania gdzie Carlota zaczęła już rozpakowywać walizki. Bez zastanowienia
podszedłem do niej i pomogłem.
- Ładne to było. Mały
na pewno się ucieszy. – powiedziała słodko wkładając ubrania do kosza na brudy.
- Kotuś, a ty, kiedy
przyjdziesz na mecz? Dawno cię nie było. – podszedłem do niej i przytuliłem.
Zawsze grało mi się lepiej, gdy wiedziałem, że Car siedzi na trybunach w mojej
koszulce. Miałem dodatkową motywację żeby grać jeszcze lepiej.
- Przyjdę na
najbliższy, obiecuję. – stanęła na palcach i mnie pocałowała. Podniosłem ją
lekko i ta oplotła nogami moje biodra. Zacząłem ją całować, najpierw ciepłe
usta, po chwili szyję. Nie miałem, co się zastanawiać, chwyciłem za brzeg jej
szarej koszulki i szybko ją z niej ściągnąłem. Zrobiłem kilka kroków i oparłem
się o pralkę. Delikatnie się uśmiechnąłem, gdy poczułem dłonie Carloty
rozpinające moją koszulę. Po chwili kraciasty materiał wylądował na podłodze.
Andaluzyjka zaśmiała się, gdy przejechałem językiem po jej obojczykach. Obróciłem
i posadziłem ukochaną na szarym sprzęcie. Sam zacząłem męczyć się z paskiem od
spodni, zawsze miałem z nim problem!
– Daj głuptasie. –
zaśmiała się cicho i momentalnie rozpięła skórzany pasek. Wplotła palce w moje
włosy i wyszeptała – Kocham Cię.
***
Siedziałam na wysokim stołku przy blacie w kuchni i
kończyłam robić sobie delikatny makijaż. Malowałam rzęsy, gdy usłyszałam
dzwonek do drzwi, musiałam przerwać dotychczasową czynność, bo Sergio brał
drugi prysznic po porannym treningu. To był jakiś jego dziwny nawyk, nie
wystarczała mu kąpiel w ośrodku, musiał się jeszcze raz wyszorować w domu. Nie
powiem, czasami nawet mnie to cieszyło, bo miałam okazję mu towarzyszyć.
Leniwie podniosłam się
z miejsca i poszłam otworzyć wejściowe drzwi. Stanęłam jak słup soli, gdy
zobaczyłam wysoką brunetkę, którą poznałam cztery dni temu na weselu.
- Hej. Jest Sergio? –
zapytała.
- Zajęty. –
odpowiedziałam.
- Nie szkodzi,
poczekam. – przeszła przez próg i poszła do salonu.
- Jasne wchodź. –
mruknęłam pod nosem. Udałam się za dziewczyną, która rozsiadła się na jednym z
foteli. Pokręciłam głową i nalałam sobie wody do szklanki. – Skąd wiedziałaś
gdzie mieszkamy?
- Jeszcze nie raz się
dzisiaj zdziwisz kochana. – odpowiedziała z szerokim uśmiechem.
- Kochanie, kto
przyszedł? – zawołał Sergio wychodząc z łazienki z samych spodniach. W ręce
trzymał biały top, który po chwili na siebie założył. Na widok Maríi stanął jak
wryty. – A ty, co tu robisz?
- Witaj Sergio. –
odpowiedziała spokojnie i wstała z miejsca.
- Znacie się? –
zapytałam wściekła, coś mi tu nie pasowało i to bardzo.
- Lepiej i dłużej niż
ci się wydaje.
- Kiedyś byliśmy razem.
Ale to stara historia. – odpowiedział mój narzeczony przeczesując mokre włosy.
- Oj nie taka stara.
Chyba muszę Ci o czymś powiedzieć mój drogi. – zaczęła swoim piskliwym
głosikiem, myślałam, że szału dostanę. – Mamy córkę. Alexa ma pół roku.
- Co kurwa? – krzyknął
Sergio.
- Proszę? – nie dotarło
do mnie to, co przed chwilą powiedziała.
- Sergio i ja mamy
dziecko. Córeczkę.
- Zdradziłeś mnie? –
czułam jak łzy nalatują mi do oczu. – Jak mogłeś?
- Car nie spałem z nią.
Nie widziałem jej od pięciu lat.
- Tak? To, jakim cudem
masz z nią dziecko?
- To nie może być moje
dziecko. Dlaczego kłamiesz? – warknął na Maríę.
- Chciałabym, ale taka
jest prawda. Alexa jest Twoją córką. Jeżeli mi nie wierzysz możemy zrobić
badania.
- Oczywiście, to
wykaże, że nie mam z tym nic wspólnego.
- To do zobaczenia
jutro w klinice Torex. A teraz chyba musisz wyjaśnić, co nieco swojej narzeczonej.
Powodzenia. – powiedziała i tak po prostu wyszła.
Obserwowałam to wszystko
nie wierząc to, co sie wokół mnie dzieje. Sergio nie mógłby tego zrobić, nie
on. Czułam jak łzy jedna po drugiej spływają mi po policzku.
- Spałeś z nią? –
zapytałam spokojnie.
- Nie. Carlot,
przyrzekam Ci, że nie. – zrobił kilka kroków w moją stronę, ale ja się
cofnęłam.
- Tak bardzo chciałabym
Ci wierzyć. – łkałam.
- Udowodnię Ci, że to
nie moje dziecko.
Minęły trzy dni, jutro
mają być wyniki. Nie wiem jak to załatwili, że są tak szybko. Przecież zawsze
czeka się przynajmniej dwa tygodnie. Nie chcę płakać, nie mam już na to siły.
Dnie spędzam w pracy, nie chcę wracać do domu. Chcę go przytulić, ale nie mogę.
Mam taki mętlik w głowie…
Był już późny wieczór,
siedziałam na łóżku i kończyłam czytać ulubioną książkę. Chociaż na chwilę
mogłam się przenieść do innego świata. Bez Ramosa, bez Maríi, bez dziecka, bez
tego wszystkiego. Po chwili z łazienki wyszedł Sergio. Ubrany jak zwykle w same
bokserki, mogłabym patrzeć na niego godzinami. Był idealny, kochałam w nim
wszystko. Te piękne brązowe oczy, cudowny uśmiech, lekko zarośnięte policzki,
umięśnione ciało, tatuaże. Boże, dlaczego mi to robisz?!
- Mogę czy mam spać w
salonie? – zapytał i spojrzał na mnie.
- Kładź się. –
powiedziałam i odłożyłam powieść. Obrońca zdążył położyć się koło mnie. –
Jeżeli ma być to nasza ostatnia wspólna noc chcę mieć Cię przy sobie. –
wtuliłam się w jego ciepłe, umięśnione ciało. Wiedziałam, jaki będzie wynik.
Czułam, że to jego córka. Ona mówiła prawdę, po co by miała kłamać? To nie
miałoby sensu.. Czułam jak kolejne łzy zaczęły spływać po moim policzku.
- Kochanie proszę nie
płacz. – szepnął i zaczął głaskać mnie po włosach i plecach.
- Dlaczego mi to
zrobiłeś? – nic nie odpowiedział tylko pocałował mnie czubek głowy – Jeżeli to
prawda – spojrzałam w jego ciemne oczy – wyprowadzam się i już mnie więcej nie
zobaczysz.
***
Walczyłem z supłem przy
moich korkach, za nic nie mogłem go rozplątać. Wściekły rzuciłem nim o ziemię.
Oczy wszystkich chłopaków w szatni nagle zwróciły się ku mnie.
- Ramos, co jest? –
zapytał się Cristiano.
- Rok temu, w
Bilbao..co działo się po meczu?
- Poszliśmy na imprezę
do hotelowego klubu. – zaczął Benzema.
- To sam pamiętam.
- Popiliśmy sporo.
Nieźle zabalowaliśmy. – dodał Carvajal.
- Była tam María? –
drążyłem.
- Stary ja nie wiem, co
wczoraj na obiad jadłem. – odezwał się Nacho.
- Była.. przyszła po
jakimś czasie.. nie wiem skąd się tam wzięła w sumie. – powiedział Iker
zakładając rękawice.
- Co było potem? – nie
pamiętałem nic z tego wieczora, musiałem naprawdę sporo wypić, bo w głowie
miałem pustkę.
- Nie wiem film mi się
urwał. Obudziłem się rano skacowany w pokoju. – dodał Święty. No jak on
odleciał to naprawdę musiało być grubo.
- No to jestem w
czarnej dupie! – krzyknąłem trzaskając drzwiczkami szafki. – Mam córkę.
~~~~~~~~~~~~~
Dwójeczka! Aż mi się zrobiło żal Ramoska! :c
Bardzo dziękuję za piękne komentarze! <3
Dwójeczka! Aż mi się zrobiło żal Ramoska! :c
Bardzo dziękuję za piękne komentarze! <3
Do następnego,
Ines ;*
Ta flondra pewnie to uknuła, a i ta klinika może być jakaś podstawiona, znajomości i takie inne przekręty! Bo nie wierzę w to, że Sergio mógłby tak potraktować ukochaną, nawet na niezłym odlocie... Mam taką nadzieję!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział :*
Nie! Dlatego mi to robisz? Ysz.. Nie takiego obrotu spraw się spodziewałam..
OdpowiedzUsuńMnie też się zrobiło żal Ramoska.. Biedny. ;(
Przeklęta Maria.. Ramos taki głupiutki, że zdradził Car. Chociaż nadal wierzę, że to dziecko nie jest jego. Oby tak było. Proszę. ;**
Już nie mogę się doczekać kontynuacji. Mam nadzieję, że nie będziesz mnie trzymać długo w niepewności kochana. ;*
o Navasie
OdpowiedzUsuńco
Ty
odwaliłaś
jaka córka... biedna Carlota...
popłakałam się ;-;
cudny, jak zawsze!!
Czekam na kolejny :*
O ja... Nie mogę w to uwierzyć. Jak to w ogóle możliwe?? :o Nie, to nie może tak być... Cholercia, zbiłaś mnie z tropu, zdezorientowałaś, zasmuciłaś, wkurzyłaś i zafascynowałaś zarazem. Tyle sprzecznych emocji... Czekam na kolejny, bo kocham tę historię <3
OdpowiedzUsuńno nie wierzę, po przeczytaniu pierwszego rozdziału nie spowiedziałam się, że tak szybko się pokomplikuje..
OdpowiedzUsuńnie wierze, że Carlota może go zostawić, ale.. kurcze.
czekam na kolejny :)
Ja nadal wierzę że to nie jego dziecko :3
OdpowiedzUsuńo nie : / kurcze, nie spodziewałam się już w drugim rozdziale takiej komplikacji :( coś czułam, że Sergio ma dziecko dziecko z tą dziewczyną, ale jakoś nie mogłam tego strawić :/
OdpowiedzUsuńczekam na następny z niecierpliwością :** Buziaki :*
Jakie dziecko?! Co Ci się nagle na dziecko rzuciło?! Przecież on nie może mieć dziecka z jakąś dziwną laską! No nie może! -.-
OdpowiedzUsuńAle rozdział naprawdę cudowny. Jak każdy zresztą ♥ Przez niego nawet zaczęłam się zastanawiać, czy nie jeździć w przyszłości taksówką po Madrycie xd Fajny gest, nie ma co :')
Z niecierpliwością czekam na następny ;**
Chyba mi zabrakło słów. Nienawidzę tego babszytla Marii, czy jak jej tam. Haha zostanę bohaterką twojego opowiadania i własnoręcznie ją uduszę XDD
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to wszystko się jakoś wyjaśni.
O cholera ;o
OdpowiedzUsuńAle sie porobiło, tego to ja się nie spodziewałam, nie wiem do powiedzieć normalnie! Maria przegięła, są jakieś granice! Mi równiez jest bardzo żal Sergio. Czekam na kolejny ;*
biedny Ramos, ale sam jest sobie winien ;c
OdpowiedzUsuń