środa, 11 marca 2015

Cuatro.

- Manu! –usłyszałam głos ojca wchodzącego do domu – Wszystkie plotkarskie gazety piszą, że nasza Carlota i Sergio – urwał, gdy mnie zobaczył.
- Cześć tato. – powiedziałam smutno.
- Czyli.. o boże. Córeczko, tak mi przykro. – podszedł do mnie i mocno przytulił. Joaquim był jedynym facetem, który nigdy w życiu mnie nie zawiódł. Pamiętam jak uczył jeździć mnie na rowerze, strasznie się bałam, a o ciągle powtarzał, że nic mi się nie stanie. Zaufałam mu i jednego dnia opanowałam jazdę na jednośladzie.
- Przyjechałam na trochę, nie wiem ile w sumie. – mówiłam łamiącym się głosem.
- Car spokojnie, możesz zostać tak długo jak chcesz. Przecież to Twój dom.
- Pójdę do siebie. Zawołajcie mnie na obiad. – dałam mu buziaka w policzek i pobiegłam schodami na górę. Otworzyłam białe drzwi do małego, żółtego pokoiku. W środku nie zmieniało się nic odkąd wyjechałam. Na ścianach wisiały te same zdjęcia, nieskończona książka leżała na małym stoliczku obok łóżka. Przez duże okno wpadały piękne, popołudniowe promienie słoneczne. Rzuciłam się na łóżko, przytuliłam starego, pluszowego misia i zaczęłam płakać. Dlaczego to wszystko jest takie trudne? Można zakochać się z dnia na dzień, na skutek jednego spotkania, uśmiechu. Dlaczego nie można przestać kochać tak po prostu. Zapomnieć i żyć dalej szczęśliwie.
Nawet nie zorientowałam się, kiedy na dworze zrobiło się ciemno, czas dla mnie stanął. Nie liczyło się nic. Nagle usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Proszę. – powiedziałam i drzwi się otworzyły. W progu zobaczyłam moją śliczną siostrę, jak zwykle wyglądała zjawiskowo.
- Mogę? – szepnęła, w odpowiedzi potrząsnęłam twierdząco głową. Otarłam mokre policzki i wróciłam do pozycji siedzącej. Usiadła obok mnie i chwyciła za rękę. – Słyszałam, co się stało.
- Dlaczego on mi to zrobił? W czym ona jest lepsza ode mnie? Mieliśmy takie plany.
- Cii nie możesz tyle płakać przez tego drania.
- Oświadczył mi się. – powiedziałam jej coś, o czym nikt nie miał pojęcia. Nikt oprócz wszystkich gości z wesela Sary i Ikera. Dulce spojrzała na mnie pytająco. – Jak byliśmy na Majorce, niecałe dwa tygodnie temu. Chcę o nim zapomnieć, zacząć go nienawidzić, ale nie umiem.
- Uczę się leczyć ludzkie serca, ale niestety na miłość nie znaleziono jeszcze antidotum. – powiedziała kręcąc głową. Nagle ekran mojego telefonu podświetlił się, ponieważ dostałam wiadomość od Sary. Odblokowałam go i przeczytałam treść wiadomości „Jesteśmy z Tobą. Dzwoń o każdej porze dnia i nocy. Kochamy Cię.”. Wiedziałam, że zawsze mogę liczyć na moje przyjaciółki, z Carbonero mimo kilku lat różnicy dogadywałam się najlepiej. Pewnie, dlatego że nasi faceci byli jak bracia. Jej mąż i mój były.. Tak powinnam powiedzieć.
- Naprawdę chcesz o nim zapomnieć? – zapytała po chwili moja młodsza siostra.
- Tak.
- To, dlaczego nadal masz wasze wspólne zdjęcie na tapecie? – spojrzałam niepewnie na nią, na telefon, i z powrotem na nią. Zadała dobre pytanie, chcę się od niego uwolnić, a nie potrafię zmienić nawet głupiego zdjęcia.
- Lubię to zdjęcie. Wyglądamy tu na takich szczęśliwych. Dla tego uśmiechu byłam w stanie zrobić tak wiele, wszystko. On nadawał mojemu życiu kolorów, sprawiał, że każdy dzień był wyjątkowy i nieprzewidywalny.
- Nie zdjęłaś łańcuszka od niego, w kółko leci wasza ulubiona piosenka. – powiedziała zgodnie z prawdą. Zaczęłam cała drżeć, przez słony płyn nie widziałam nic. – Nie wymażesz go z pamięci, nigdy. Wiesz, dlaczego? Bo go kochasz i nie potrafisz przestać. Możesz się oszukiwać, wmawiać sobie, że dla Ciebie nic już nie znaczy, ale to nigdy nie będzie prawda. Ramos zawsze będzie tym jedynym, najważniejszym. Tym, który skradł Twoje serce i nigdy nie odda. Spróbuj mu wybaczyć, bo inaczej nie zaznasz już takiego szczęścia. Wiem, że boli. Postąpił jak ostatni kretyn. Gdybym tylko mogła zrobiłabym mu coś w tą śliczną buźkę. Ale to nie zmienia fakt, że go kochasz i nie przestaniesz.  Spróbuj mu wybaczyć, tak będzie najlepiej.
- Nie wiem czy potrafię, boję się, że znowu mnie skrzywdzi. Na razie muszę to przemyśleć, pobyć sama. Może kiedyś.
- Rozumiem. – przytuliła mnie i pocałowała w czoło. – Idź spać, nie myśl o tym. Odpocznij.
- Dziękuję siostrzyczko. – delikatnie się uśmiechnęłam. – Dobranoc.

***

Alexa to skarb, w nocy obudziła się tylko raz, pomarudziła chwilkę, ale dostała smoczek i momentalnie zasnęła. Nie sądziłem, że pójdzie mi tak dobrze. Najbardziej bałem się chwili, gdy musiałem ją na chwilę zostawić samą jak szedłem do łazienki czy coś. Obawiałem się, że sobie coś zrobi i będzie to moja wina. Jest ruchliwa jak nie wiem. Cały czas próbowała raczkować, ale jeszcze nie do końca jej to wychodziło. Podpierała się na rączkach, ale po chwili padała. Nie poddawała się, co chwila próbowała na nowo.  Posadziłem ją na białym, puszystym dywanie. Porozrzucałem zabawki wokół niej w nadziei, że się na chwilę sama sobą zajmie.
- Posiedź chwilę spokojnie, muszę Ci kaszkę z jabłuszkiem zrobić. – pocałowałem ją w główkę, a ta się cicho zaśmiała. Próbowałem nie spuszczać jej z oczu, cały czas patrzyłem czy jest tam gdzie ją zostawiłem. Po niecałych dziesięciu minutach z małej miseczki unosiła się para. Spróbowałem deserku i uznałem, że nawet całkiem dobre wyszło. Uśmiechnąłem się sam do siebie i poszedłem po małą. Zobaczyłem, że w rączkach trzyma jakąś prostokątna rzecz. – A co ty tu masz? – chwyciłem i zobaczyłem moje zdjęcie z Carlotą. – Skąd je wzięłaś spryciulo? – zapytałem i Alexa się zaśmiała. Nie wiedziałem, jakim cudem fotografia znalazła się w rękach mojej córki. Przecież normalnie stało po drugiej stronie pokoju. Wziąłem ją na ręce i przytuliłem.
- Wiesz, kto to jest? – wskazałem na Car – Moja księżniczka. Ładna prawda?
- Ga Ga.
- Też tak sądzę. Trochę się poknociło i wyjechała. Ale zrobię wszystko żeby wróciła. Za bardzo ją kocham. – odłożyłem zdjęcie na miejsce i poszedłem do kuchni. Usiadłem na wysokim krześle usadzając sobie Alexę na kolanach, nałożyłem trochę kaszki na łyżeczkę i podałem jej. Otworzyła buźkę i zjadła podwieczorek. Chyba jej zasmakował. Z minuty na minutę jestem coraz lepszym tatą.
María wieczorem odebrała Alexę, smutno zrobiło mi się, gdy żegnałem się z moją małą córeczką. W mieszkaniu znowu zrobiło się pusto, znowu zostałem sam. Wziąłem telefon do ręki, chciałem do niej zadzwonić, ale nie mogłem, coś mnie powstrzymywało. Próbowałem coś wymyślić, co mógłbym zrobić żeby mi wybaczyła. Jeszcze te przeklęte gazety, nie wiem, chyba nigdy się nie dowiem skąd oni mają te wszystkie informacje i jeszcze tak szybko je znajdują. W głowie cały czas miałem słowa Baskijki „Byłeś tak zalany w trupa, że nie dziwię się, że nic nie pamiętasz. Nie wiem, komu bardziej współczuję, naszej córce czy Carlocie, której imię powtarzałeś całą noc. Przywiozę małą za dwa tygodnie. Cześć.”. Muszę się napić, bo na trzeźwo tego nie wytrzymam.
Nie zdążyłem sobie nawet nalać, bo usłyszałem dzwonek do drzwi. Leniwie podniosłem się z kanapy i poszedłem je otworzyć. Zobaczyłem Ikera i wpuściłem go bez słowa. Usiadł na sofie naprzeciwko mnie.
- Pomyślałem, że lepiej pić we dwóch. – powiedział i wskazał na stojącą whiskey.
- Dobry pomysł. A masz jeszcze jakiś genialny? Na przykład jak odzyskać Carlotę? – zapytałem stawiając przed nim szklankę.
- No może jakiś bym miał. – powiedział tajemniczo.
- Iker?
- Muszę się napić. – wziął szklankę do ręki i upił zawartość napoju. – Za tydzień gramy w Sevilli.
- No wiem i..?
- Granada nie jest tak daleko.
- Myślisz, że Carlo mi pozwoli? – wiedziałem, co chodzi po głowie Casillasowi. Po meczu mógłbym wsiąść w samochód (tylko skąd ja go wezmę) i w trzy godziny byłbym w Granadzie. Mógłbym z nią porozmawiać, wyjaśnić wszystko. Chociaż spróbować.
- Jak powiesz mu prawdę to może się zlituje.
- Ile ja bym dał, żeby mi wybaczyła.
- Spieprzyłeś wszystko, taka jest prawda. Pojechałeś po całej linii. Jeżeli do Ciebie wróci to naprawdę Cię kocha i żyć bez Ciebie nie może.
- Nie pomagasz. – syknąłem na niego spode łba.
- Ja Ci chcę tylko uświadomić, że może straciłeś ją na zawsze.
Na te słowa schowałem twarz w dłonie, Iker ma rację i muszę to wreszcie zrozumieć. Jestem największym idiotą na świecie, bo prawdopodobnie straciłem miłość swojego życia.
- Pójdę już. Trzymaj się, spróbuję pogadać z Ancelottim. – poczułem dłoń bramkarza na ramieniu, a po chwili dźwięk zamykających się drzwi.





10 komentarzy:

  1. trochę krótki
    wkradła Ci się albo literówka "wsiąść w samochód" albo Boże broń, źle napisałaś "wziąć"- mam nadzieję, że to pierwsze!
    podobało mi się, ale pewnie nawet jak on do niej pojedzie to ona mu nie wybaczy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sergio... Z jednej strony żal mi go, ale z drugiej - zasłużył sobie palant. Biedna Car. Nie mogę się już doczekać nexta ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Smutny ten rozdział. Szkoda mi och okropnie chociaż Sergiego mniej bo sam sobie zgotował taki los..
    Czekam na kolejny ;***

    OdpowiedzUsuń
  4. No ona powinna z nim jakoś spróbować porozmawiać... Wyjaśnić sobie i tak dalej!
    Liczę, że uda się Sergio to naprawić!
    Czekam na kolejny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nadrobiłam zaległości na tym blogu w postaci dwóch rozdziałów i przyznam, że czytało mi się to nadzwyczaj przyjemnie :) Sergio faktycznie jest winny ale mimo wszystko Carlota powinna to sobie przemyśleć i wrócić do niego :) Czekam na następny :) Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. trzymam kciuki za Ramosa i za to, żeby się pogodzili <3
    mm, słodka Alexa :))
    czekam na nn!!

    OdpowiedzUsuń
  7. jezu, rozpływam się, gdy wyobrażam sobie sceny z Ramosem i mała. <3 Ideał ojca! A oni muszą się pogodzić, m u s z ą. :(
    czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny rozdział! Całym sercem jestem za Ramosem i Carlotą, mam nadzieje, że już niedługo zacznie się między nimi układać. Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Skoro naprawdę się kochali to po prostu nic nie może się skończyć od razu. Nie da się tak. Będę musieli porozmawiać, zapewne nie raz. I wyjaśnić, znaczy... próbować zrozumieć siebie na wzajem.
    Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem beznadziejna, że nie skomentowałam tego rozdziału na początku, ale wiesz już, że chcę dawać Ci jak najlepsze i oczywiście najdłuższe komentarze, co niestety w ostatnim czasie było nie na moje siły. Teraz jednak postaram się to nadrobić :')
    Sergio jest tutaj wspaniałym ojcem. I z niewiadomych powodów na akcji z kaszką wybuchnęłam śmiechem. Dlaczego, nie pytaj. Ostatnio chichram się ze wszystkiego i otoczenie pyta jedynie, czy mi karnetu do psychiatry nie trzeba wykupić. Kochani są, nieprawdaż? Ale wracając do tematu... Alexa jest na maksa uroczym dzieckiem! Szkoda tylko, że nie jest córką Carloy. Wiem jednak, że jeszcze sporo nam tutaj z tą małą namieszasz. Czuję to w kościach! No ale dobra, wróżką najgenialniejszą nie jestem, więc w pewnym stopniu mogę się jednak mylić :')
    Iker z kolei fajnym przyjacielem się okazał. Ale zawsze miałam o nim takie zdanie, nie umiałabym z niego zrobić wrednego człowieka jestem najważniejszy. Pogodny się raczej wydaje. I genialnie ukazałaś jego charakterek ;>
    Za to nasza główna parka ma się zejść i już! Będę o to gnębić. Bo to, co mi piszesz o zakończeniu zaczyna mnie ostro przerażać. Jakbyś koniec świata zaczęła opisywać i z fajnej miłosnej historii przerodziła nam to w jedną, wielką, ludzką katastrofę. Może nawet 2012, co? :') Chociaż nie obraziłabym się xd Nawet mogłabym przeczytać takie opowiadanie.
    W każdym bądź razie mocno trzymam za nich kciuki. W końcu to związek niemal idealny! Do tego wykrzykiwał jej imię, gdy był w łóżku z inną!!! No kurde to już o czymś chyba świadczy, co? Oczywiście nie zmienia to faktu, że nie zadowoliłby mnie taki rozwój wypadków. Myślał o niej czy też nie, zdradził i faktycznie powinien dostać po tej swojej twarzyczce. Tylko nie uszkodźcie jej zbyt mocno, dobrze? Bo wtedy i ja będę cierpieć...
    Podsumowując ten jakże nieskładny wykład - chcę, by do siebie wrócili, ale Sergio powinien dostać jakąś nauczkę :') A no i liczę na jakiś piękny opisik meczu z Sevillą! Moje ukochane spotkania La Liga ♥ Aż dziwne, że nie El Clasico, prawda? Ale cóż, zawsze byłam dziwnym człowiekiem ;3
    Z niecierpliwością czekam na następny kochanie ♥ Piszesz tak wspaniale, że aż chciałabym codziennie dostawać jakieś rozdziały.
    Zawsze warto marzyć, prawda? *.*

    OdpowiedzUsuń